2.04.2013

Rozdział 11

Przepraszam was za tą kosmiczną przerwę, ale nie mam kontaktu ze światem (internetu na mieszkaniu), więc będę pisać teraz bardzo rzadko. Mam nadzieję, że mi wybaczycie



Pierwsze dni pobytu w Niemczech nie należały do najprostszych. Mimo całej tęsknoty do tego miejsca musiała uczyć się go na nowo. Wbrew pozorom tak wiele się tu zmieniło przez te lata. Czuła się oszukana przez sklepikarzy, którzy zamknęli już swoje sklepy albo przenieśli je w inny rejon miasta. Błądziła, jak we mgle próbując poznać wszystkie zakątki tego nowego świata.

W marzeniach to wyglądało inaczej.

Była jednak z siebie dumna. Już po tygodniu intensywnych poszukiwań znalazła idealną szkołę tańca, w której chciała pracować. Mieli wysoki poziom, dobrze płacili i nie przyjmowali byle kogo. Musiała pokazać, na co ją stać. I pokazała, a oni z miejsca dali jej umowę i oprowadzili po szkole.

Mimo całej przestronności budynek nie należał do największych. Kilka sporych sal, kilka mniejszych, aula, w której były organizowane pokazy, sekretariat i coś na kształt pokoju nauczycielskiego. W piwnicy mieściły się szatnie dla uczniów. Nie miała w sobie niczego ze szkół, które tak dumnie prezentowano w tych wszystkich muzycznych filmach, których swego czasu powstawało tak wiele. Z zewnątrz niczym się nie wyróżniała. Wewnątrz postawiono na stonowane kolory. Szkoła miała wyróżniać się poziomem nauki a nie wyglądem.
A swoje pierwsze zajęcia miała poprowadzić już za dwa dni.

Powoli stawiała na nogi świat, który nieco się posypał przez te kilka lat.


- Jesteś pewna, że to jest ta szkoła?
- Tak wujku. Mają wysoki poziom, dobrze urządzone sale. Nie ma lepszej szkoły w tej części Niemiec.

Dziewczyna pokręciła głową uśmiechając się pod nosem. David tak się przejmował. Chyba nawet bardziej niż ona. Chciał, by miała porządną pracę i była z niej w stu procentach zadowolona. I nie miała wątpliwości, że policzy się z tymi, którzy spróbują ją oszukać. Bardzo się o nią martwił.

- W takim razie pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia.
- Dziękuję. Kiedy odwiedzasz zespół?
- Myślę, że pod koniec tygodnia. Chcesz się zabrać ze mną?
- Nie. Nie jestem jeszcze gotowa. Muszę najpierw poukładać parę spraw. Dam Ci znać, gdy to będzie ten czas.

Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny. Był z niej dumny. Imponowała mu uporem, zaciętością i perfekcją, z jaką wszystko planowała. Każdy szczegół, detal. Wszystko musiało do siebie pasować. Często zastanawiał się, czy byłaby tu dzisiaj, gdyby nie to upodobanie do perfekcji. Pod tym względem była tak podobna do Toma, który wkładał całą duszę w granie. Nie mógł się doczekać aż bliźniacy spotkają się z dawną przyjaciółką. Może wtedy wszystko wreszcie wróci do normy, a oni odzyskają radość życia. Miał nadzieję, że Taylor nie będzie kazała im czekać w nieskończoność.

Kładąc się spać miała przed oczami przestronną salę, w które już za dwa dni poprowadzi swoje pierwsze zajęcia. Czy będzie w tym dobra? Poradzi sobie?


Czy jest właściwą osobą do mówienia innym, co powinni robić?

W całym domu panowała nienaturalna cisza. Jedynie telewizor wydawał ciche pomruki, gdy Bill przeskakiwał z kanału na kanał szukając czegoś godnego uwagi. Nienawidził dni takich, jak ten. Tom zamykał się w swoim pokoju i nie chciał z nikim porozmawiać. Mama od rana krzątała się po domu, a teraz gdzieś wyszła. Został sam, przed telewizorem.

Gwiazda estrady w swoim żałosnym wcieleniu zwanym rzeczywistością.

Zrezygnowany wcisnął czerwony guzik na pilocie. Wolał siedzieć i patrzeć się na pusty ekran niż po raz kolejny natknąć się na teledysk Tokio Hotel albo jakąś wzmiankę o nich. Żył tym zespołem przez ostatnie kilka lat i czuł, że powoli ma tego dość. Przestało mu to sprawiać taką przyjemność, jak na początku. Nie było w nim tej dziecięcej pasji, zaangażowania i ekscytacji. Już nie bawiły go występy w programach, wywiady i pozowanie do zdjęć. Nie chciał szokować swoim wyglądem, choć wszyscy tego od niego oczekiwali. A przecież nie robił tego celowo.

Zmiany były naturalną częścią jego życia.

A ludzie wzięli to za tani chwyt mający na celu przyciągnąć większą uwagę do zespołu. Denerwował się, gdy widział niektóre nagłówki gazet. Przestał w ogóle zaglądać do internetu bojąc się, co może tam zastać. Ludzie mieli zdecydowanie za bujną wyobraźnie, a on nie chciał poznawać kolejnych niezwykłych faktów na swój temat. Wystarczą mu te rewelacje, przed którymi nie udało mu się uciec.

- Głupi Bill Kaulitz i jego fanaberie – warknął zakładając ręce na piersi. Ciszę przeciął brzdęk bransoletek, które zdobiły jego nadgarstki. Spojrzał na nie z takim wyrzutem, jakby te kawałki metalu były wszystkiemu winne.

- Zawsze gadałeś do siebie?

Chłopak aż podskoczył na kanapie słysząc przyjaciela. A po chwili zaśmiał się kręcąc głową.

- Dzisiaj był mój pierwszy raz, ale chyba kiepsko sobie poradziłem.

Gustav uśmiechając się delikatnie podszedł do kanapy, na której siedział czarny i oparł się o nią ramionami. Przez chwilę milczał układając sobie wszystko w głowie. A potem spojrzał na kumpla z nieodgadnionym błyskiem w oku.

- Co powiesz na małą wycieczkę?
- Mało Ci było wycieczek podczas trasy?
- Mówię o innej wycieczce.

Bill uniósł delikatnie jedną brew nie kryjąc swojego zdziwienia. Inna wycieczka? Zawsze myślał, że wycieczki są tylko jedne. Chyba się pomylił.

- Zbieraj swoją chudą dupę. Przed domem czeka Georg. Jedziemy na tor się ścigać.

Nie trzeba było powtarzać mu tego dwa razy. Był gotowy zanim Gustaw zdołał się obrócić w stronę wyjścia. Ich śmiech po chwili ucichł, a brzdęk zamykanych drzwi poniósł się echem po pustym salonie.


Czasem anioły nie są potrzebne. Zwłaszcza, gdy ma się przyjaciół.


Tom wyjrzał przez okno upewniając się, że jego przyjaciele odjechali. Był szczęśliwy, że o nim zapomnieli, choć pewnie w innych okolicznościach by go to zabolało. Dzisiaj był zdecydowanie jeden z tych dni, które Tom Kaulitz spędza w samotności analizując swoje życie i biczując się za popełnione błędy. Taka mała spowiedź przed samym sobą, by odzyskać spokój.


Samotności nie da się zobaczyć.

Gdyby tak było wszyscy na pewno dostrzegliby jakim samotnym człowiekiem był on. A wydawać się mogło na pierwszy rzut oka, że niczego mu nie brakuje. Ma brata, który zna jego myśli, mamę, która kocha ich nad życie. Spełnił swoje marzenie, zwiedził świat koncertując na różnych scenach. Miał przyjaciół, którzy może teraz o nim zapomnieli, ale przecież tak wiele dla niego zrobili.
Więc dlaczego czuł się tak cholernie samotny? Czego mu brakowało do szczęścia?

Odpowiedź pojawiła się niemal natychmiast.


Jej.

I wiedział, że tak długo będzie go to męczyć aż nie pozwoli jej odejść. W tej chwili nie był w stanie tego zrobić. Potrzebował czasu. Więcej czasu, by móc pożegnać wszystkie wspomnienia, nocne mary i marzenia związane z jej osobą. Wiedział, że w końcu nadejdzie ten czas. To po prostu nie było dzisiaj.