In deinem schatten
A teraz nie przedłużając zapraszam was na kolejny rozdział tej historii. Pierwszy raz od bardzo dawna jestem zadowolona z tego, co udało mi się stworzyć. Mam nadzieję, że podzielicie moją opinię :)
Hotelowy
pokój przytłaczał go swoją uniwersalnością. Błądził wzrokiem
po wszystkich kątach próbując znaleźć coś, co wyróżniłoby go
na tle innych pokoi, w których miał wątpliwą przyjemność
przebywać. Niczego takiego nie dostrzegł. Wszędzie było tak samo.
Jasne meble, duże łóżko, łazienka w jasnych kolorach z
prysznicem i lustrem na pół ściany. Czy tak chciał, by wyglądało
jego życie? Czy było tak samo bezosobowe, jak te pokoje? Przecież
kochał to, co robił nad życie. Dlaczego nagle przestało dawać mu
to szczęście?
Gdzie zapodziała się ta beztroska, która towarzyszyła mu od samego początku?
W bliźniaczo podobnym pokoju obok Bill stał przy oknie i spoglądał na niewielki park, po którym spokojnym krokiem spacerowali ludzie. Donikąd się nie spieszyli. Nikt nie musiał deptać im po piętach. Mogli wyjść, kiedy tylko chcieli i zrobić to, na co w danej chwili mieli ochotę. Zazdrościł im tego. Kochał to, co robił, ale chciałby móc przy tym wieść normalne życie. Wyjść rano do sklepu po mleko. Wieczorem udać się na spacer do pobliskiego parku. Wyjechać na wakacje i nie musieć uważać na każdy swój krok, który był bacznie obserwowany zza obiektywu aparatu. Jedno potknięcie i wiedział o tym cały świat.
Ogromna presja, która powoli go przytłaczała. Czy to możliwe, by marzenie zamiast uskrzydlić zaprowadziło go na samo dno?
Cicho tykający zegar zdawał się drażnić blondynkę, której otwarcie oczu sprawiało problem. Ból głowy był nie do zniesienia i wydawało jej się, że w gardle ma pustynię. Gdyby tylko posłuchała koleżanki mogłaby uniknąć tych wszystkich konsekwencji.
Ale przecież zdawało jej się, że wie lepiej, gdzie leży granica. Czyżby się pomyliła?
To nie było tak, że chciała nadrobić te wszystkie lata w jeden weekend. Po prostu nie umiała znaleźć złotego środka i bardzo ją to denerwowało.
Przewróciła się na bok i uchylając delikatnie jedno oko spojrzała na stojący niedaleko zegarek. Wskazywał godzinę zdecydowanie za późną. Od wieków nie spała tak długo. Próbowała sobie przypomnieć, o której wróciła do domu, ale końcówka imprezy jawiła się przed jej oczami, jako czarna plama. Tylko te niebieskie, hipnotyzujące oczy nie dawały jej spokoju. Wątpiła, by jeszcze kiedyś się na niego natknęła. Wcale nie planowała kolejnych imprez. To zdecydowanie nie było dla niej.
Czy jej życie wyglądałoby tak samo, gdyby nadal mieszkała w Niemczech? Żyłaby od jednego ich wyjazdu w trasę do powrotu tylko na chwilę, by odpocząć? Też byłaby zawieszona? A może nie byłoby wtedy żadnych ich?
Wiele razy próbowała to sobie wyobrazić, ale nie potrafiła. Bała się powrotu do Niemiec. Bała się spotkania z nimi. Bała się przeszłości, którą żyła przez te wszystkie lata. Przecież nie jest już tą samą dziewczyną pełną wiary. A oni nie są małymi chłopcami z głowami pełnymi marzeń.
Miała raz sen. jeden z tych, których szybko się nie zapomina. Wróciła do Niemiec, do domu. Niecierpliwie czekała ich powrotu, by móc tak jak zawsze pobiec do nich i rozmawiać godzinami o tym, co siedzi im w głowach. Słuchać ich szalonych pomysłów, zwierzać się ze swoich lęków. Chciała im opowiedzieć, jak bardzo tęskniła i jak źle było jej tam w Polsce bez nich. Gdy tylko dojrzała światło palące się w pokoju starszego bliźniaka narzuciła na ramiona kurtkę i wybiegła z domu. W kilka sekund pokonała schody dzielące ją od drzwi wejściowych do domu Kaulitzów. Czekała chwilę niecierpliwie przeskakując z nogi na nogę aż w drzwiach pojawiła się czarna czupryna młodszego bliźniaka. Już chciała się rzucić mu na szyję, gdy w jego oczach dostrzegła coś, co ją sparaliżowała. Jakiś obcy błysk, zdziwienie i niezrozumienie. Nie poznał jej. Próbowała mu wyjaśnić kim jest. Mówiła o wspólnie spędzonych latach, o ich małej tradycji, o marzeniach. A on nadal stał i patrzył na nią w ten sam sposób. Już niemal się poddała, gdy ujrzała zbliżającego się do drzwi Toma. Może on ją pamiętał. Zaczęła pytać go o ich małe tajemnice, których nie znał Bill. Ale z jego wzroku nie dało się wyczytać absolutnie niczego. A potem powiedział jedno zdanie, które przez kilka kolejnych nocy wciskało na jej usta niemy krzyk.
Taylor umarła dla nas kilka lat temu, gdy wyjechała.
Czy to mogła być prawda? Czy właśnie tak ją teraz postrzegali? Nie liczyła się już, bo zostawiła ich, gdy najbardziej potrzebowali jej wsparcia i wiary? Z całych sił próbowała odpychać od siebie te myśli, ale nie potrafiła. Przecież sama jeszcze kilka dni temu chciała żyć pełnią życia i zapomnieć o wszystkim. Dlaczego oni mogliby nie chcieć tego samego?
W myślach skarciła się za swoje niedojrzałe zachowanie. Przecież to byli jej przyjaciele. I nawet jeśli zdążyli już o niej zapomnieć to ona dotrzyma danego słowa. Wróci i będzie cieszyć się z ich sukcesu.
Będzie przy nich nawet, gdy ich zabraknie przy niej. Bo tak robią przyjaciele. To nasze ciche anioły, które starają się pomóc nie oczekując niczego w zamian.
Gdzie zapodziała się ta beztroska, która towarzyszyła mu od samego początku?
W bliźniaczo podobnym pokoju obok Bill stał przy oknie i spoglądał na niewielki park, po którym spokojnym krokiem spacerowali ludzie. Donikąd się nie spieszyli. Nikt nie musiał deptać im po piętach. Mogli wyjść, kiedy tylko chcieli i zrobić to, na co w danej chwili mieli ochotę. Zazdrościł im tego. Kochał to, co robił, ale chciałby móc przy tym wieść normalne życie. Wyjść rano do sklepu po mleko. Wieczorem udać się na spacer do pobliskiego parku. Wyjechać na wakacje i nie musieć uważać na każdy swój krok, który był bacznie obserwowany zza obiektywu aparatu. Jedno potknięcie i wiedział o tym cały świat.
Ogromna presja, która powoli go przytłaczała. Czy to możliwe, by marzenie zamiast uskrzydlić zaprowadziło go na samo dno?
Cicho tykający zegar zdawał się drażnić blondynkę, której otwarcie oczu sprawiało problem. Ból głowy był nie do zniesienia i wydawało jej się, że w gardle ma pustynię. Gdyby tylko posłuchała koleżanki mogłaby uniknąć tych wszystkich konsekwencji.
Ale przecież zdawało jej się, że wie lepiej, gdzie leży granica. Czyżby się pomyliła?
To nie było tak, że chciała nadrobić te wszystkie lata w jeden weekend. Po prostu nie umiała znaleźć złotego środka i bardzo ją to denerwowało.
Przewróciła się na bok i uchylając delikatnie jedno oko spojrzała na stojący niedaleko zegarek. Wskazywał godzinę zdecydowanie za późną. Od wieków nie spała tak długo. Próbowała sobie przypomnieć, o której wróciła do domu, ale końcówka imprezy jawiła się przed jej oczami, jako czarna plama. Tylko te niebieskie, hipnotyzujące oczy nie dawały jej spokoju. Wątpiła, by jeszcze kiedyś się na niego natknęła. Wcale nie planowała kolejnych imprez. To zdecydowanie nie było dla niej.
Czy jej życie wyglądałoby tak samo, gdyby nadal mieszkała w Niemczech? Żyłaby od jednego ich wyjazdu w trasę do powrotu tylko na chwilę, by odpocząć? Też byłaby zawieszona? A może nie byłoby wtedy żadnych ich?
Wiele razy próbowała to sobie wyobrazić, ale nie potrafiła. Bała się powrotu do Niemiec. Bała się spotkania z nimi. Bała się przeszłości, którą żyła przez te wszystkie lata. Przecież nie jest już tą samą dziewczyną pełną wiary. A oni nie są małymi chłopcami z głowami pełnymi marzeń.
Miała raz sen. jeden z tych, których szybko się nie zapomina. Wróciła do Niemiec, do domu. Niecierpliwie czekała ich powrotu, by móc tak jak zawsze pobiec do nich i rozmawiać godzinami o tym, co siedzi im w głowach. Słuchać ich szalonych pomysłów, zwierzać się ze swoich lęków. Chciała im opowiedzieć, jak bardzo tęskniła i jak źle było jej tam w Polsce bez nich. Gdy tylko dojrzała światło palące się w pokoju starszego bliźniaka narzuciła na ramiona kurtkę i wybiegła z domu. W kilka sekund pokonała schody dzielące ją od drzwi wejściowych do domu Kaulitzów. Czekała chwilę niecierpliwie przeskakując z nogi na nogę aż w drzwiach pojawiła się czarna czupryna młodszego bliźniaka. Już chciała się rzucić mu na szyję, gdy w jego oczach dostrzegła coś, co ją sparaliżowała. Jakiś obcy błysk, zdziwienie i niezrozumienie. Nie poznał jej. Próbowała mu wyjaśnić kim jest. Mówiła o wspólnie spędzonych latach, o ich małej tradycji, o marzeniach. A on nadal stał i patrzył na nią w ten sam sposób. Już niemal się poddała, gdy ujrzała zbliżającego się do drzwi Toma. Może on ją pamiętał. Zaczęła pytać go o ich małe tajemnice, których nie znał Bill. Ale z jego wzroku nie dało się wyczytać absolutnie niczego. A potem powiedział jedno zdanie, które przez kilka kolejnych nocy wciskało na jej usta niemy krzyk.
Taylor umarła dla nas kilka lat temu, gdy wyjechała.
Czy to mogła być prawda? Czy właśnie tak ją teraz postrzegali? Nie liczyła się już, bo zostawiła ich, gdy najbardziej potrzebowali jej wsparcia i wiary? Z całych sił próbowała odpychać od siebie te myśli, ale nie potrafiła. Przecież sama jeszcze kilka dni temu chciała żyć pełnią życia i zapomnieć o wszystkim. Dlaczego oni mogliby nie chcieć tego samego?
W myślach skarciła się za swoje niedojrzałe zachowanie. Przecież to byli jej przyjaciele. I nawet jeśli zdążyli już o niej zapomnieć to ona dotrzyma danego słowa. Wróci i będzie cieszyć się z ich sukcesu.
Będzie przy nich nawet, gdy ich zabraknie przy niej. Bo tak robią przyjaciele. To nasze ciche anioły, które starają się pomóc nie oczekując niczego w zamian.
- Gdzie się podziały wasze uśmiechy? To już ostatni wywiad w tym miesiącu. Jeszcze tylko dwa koncerty i zawijamy do Niemiec – powiedział radosnym głosem David, gdy zmierzali uliczkami Paryża na spotkanie prasowe.
- Te dwa koncerty martwią mnie najbardziej – mruknął Tom spoglądając za okno na małe, brukowane uliczki, które przemykały mu przed oczami. Zaszyć się w jednej i już nigdy z niej nie wyjść. Umrzeć, zastanawiając się, w którym miejscu jego życie zaczęło tracić sens. Wrócić do początku i spróbować żyć inaczej, normalniej. Bez światła reflektorów, wywiadów, sesji zdjęciowych i krzyczących wniebogłosy fanów. Wrócić do niewielkiej kuchni w ich rodzinnym domu, gdzie tak często rozbrzmiewał śmiech ich trójki. Do widoku małej blondynki siedzącej na kuchennej szafce z kubkiem kakao. Do roześmianego Billa i szczęścia, które nie miało granic.
- Jeszcze tylko trochę Tom i będziemy w domu – powiedział cicho czarny posyłając bratu delikatny uśmiech. Sam był zmęczony tą trasą i marzył tylko o kubku kakao w salonie. O wygodnym fotelu i roześmianych oczach mamy, która emanowała miłością i troską. Chciał jej opowiedzieć o wszystkich wątpliwościach i lękach, które nie pozwalały mu spać spokojnie. Wiedział, że jedno jej spojrzenie i ciepło ramion odpędzą wszystkie złe rzeczy.
- Mówisz serio?
- Bardziej serio niż serio.
- Ale jak to tak?
- Normalnie.
- Ale...
- Ohh Kucia daj spokój. Przecież od dawna o tym wiedziałaś.
- Ale myślałam, że może coś się zmieni.
Cisza, która zapadła między dwoma dziewczynami była niezręczną. Dawno nic tak bardzo nie ciążyło blondynce, jak to rozczarowanie w oczach koleżanki. Mogła się tego spodziewać, ale jakiś cichy głos w głowie mówił jej, że jeśli dziewczynie zależy na jej szczęściu to pogodzi się z tym.
Samo podjęcie tej decyzji wbrew pozorom nie było łatwe. Mimo ciągłego planowania, kontaktów z wujkiem i szukania alternatyw na życie tam, nie była pewna, czy zdobędzie się na to, by pewnego dnia spakować walizki i wrócić.
Tak wiele niewiadomych kryło się pod tą decyzją. Nie miała pewności, czy temu podoła. Bała się rozczarowania. Tak długo przecież czekała. A jeśli się okaże, że tak naprawdę nie było na co?
- Pójdę już – powiedziała dziewczyna i nie czekając na odpowiedź wyszła. Pozostał po niej tylko kubek niedopitej herbaty i poczucie winy, które ciążyło Taylor gdzieś na dnie serca.
Nie mogła zrezygnować z marzeń dla kogoś, kto nie potrafił cieszyć się jej szczęściem tak samo, jak ona cieszyła się jej. Już postanowiła. Zaryzykuje.
„Jak tam trasa? Kiedy wracacie?”
„Jeszcze tylko dwa koncerty i kierunek Niemcy. Wszyscy jesteśmy już zmęczeni. Przyda nam się odpoczynek.”
„Jak oni się mają?”
„Kiepsko z nimi. Starają się to ukrywać, ale coraz gorze im to wychodzi.”
„Mam nadzieję, że odpoczynek dobrze im zrobi.”
Odłożyła telefon na nocną szafkę i opadła na łóżko.
Naprawdę tego chciała?
Zamykając oczy widziała niewielką kuchnie, w której zawsze przyjemnie pachniało. I jej miejsce na kuchennej szafce. Widziała swoich przyjaciół – roześmianych i szczęśliwych. Trzy kubki pełne kakao, które od zawsze podnosiło na duchu i przepędzało demony.
Może i tym razem pomoże?
Niepewnie stawiała kroki na schodach kierując się do kuchni, w której panował nienaturalny porządek. Praktycznie z niej nie korzystały. Mama nie miała czasu gotować a dziewczyna z reguły jadała coś na mieście. Tylko w takie wieczory, jak ten, gdy wspomnienia nie dawały o sobie zapomnieć schodziła na palcach, by zagrzać mleko w mikrofali i nasypać do niego brązowego proszku ukojenia. Już sam zapach działał odprężająco.
Smak dzieciństwa, beztroski. Bezpieczeństwa.
I zawsze przed oczami miała ich roześmiane twarze. Te błyski w oczach koloru mlecznej czekolady. Lub jak oni to mówili - w kolorze kakao.
To opowiadanie jest po prostu cudowne. Miałam łzy w oczach czytając je. Zupełnie, jakbym cofnęła się w czasie... i to jest piękne! Już dawno nie czytałam czegoś takiego. Lekkiego i prawdziwego, wciągającego. Pewnie się powtórzę, ale brakuje takich opowiadań. To jest jakby wyjęte z dawnych lat, początków FFTH, przynajmniej ja tak to odczuwam. Dlatego proszę nie odbieraj mi przyjemności czytania tego i nie zapominaj mnie informować xD Ja po prostu uwierzyłam w to wszystko, w ich przyjaźń, te uczucia... I mam nadzieję, że to przetrwa. Że w końcu znowu będą mogli się sobą cieszyć. Czekam na to :D
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana. Nie masz pojęcia, jaką przyjemność sprawia mi czytanie takich komentarzy. Dają siłę i motywację do tworzenia kolejnych rozdziałów :)
UsuńHej, a ja znów mam taki zapłon, że ho ho! :D Ale już nadrobiłam wszystko. ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, tym razem też mogłabym napisać kilka standardowych, 'wytartych' słów typu 'piękny rozdział', 'świetnie'itp.
Czasem jednak naprawdę nie znajduję słów, by wyrazić, co myślę o Twojej twórczości. I to właśnie jest jeden z takich momentów...
Wiedz, że kocham to opowiadanie całym sercem! <3 Pozdrawiam.
PS.Mogłabyś mnie informować o nowościach,abym była na bieżąco z wszystkimi Twoimi blogami? Moje GG: 40698599 :)
Dziękuję :)
UsuńZ miłą chęcią będę Cię informować o nowościach :)