16.10.2012

Rozdział 5


Taylor nawet nie wie, kiedy przeleciał styczeń i do kalendarza zajrzał luty obiecując nadejście wydarzenia, na które blondynka czekała od tak dawna. Pod koniec miesiąca miała do sklepów trafić druga płyta bliźniaków. Nie mogła się doczekać, by ją kupić i przesłuchać. Pokochała utwory z pierwszej płyty, widząc w nich coś, czego nikt inny nie był w stanie dostrzec. Wierzyła, że ich kolejne dzieło będzie jeszcze lepsze a utwory uchylą przed nią rąbka tajemnicy mówiącego o ich obecnym życiu, w którym niestety nie miała okazji brać udziału. Kucia nie rozumiała jej podekscytowania. Mimo tego, że Taylor wytłumaczyła jej wszystko i opowiedziała niemal całe dzieciństwo dziewczyna nadal podchodziła do wszystkiego sceptycznie sądząc, że chłopacy pewnie już o niej zapomnieli zbyć zajęci sławą i tworzeniem muzyki. Radziła jej, by nie łudziła się, że może być inaczej. Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz się widzieli. I oni i ona się zmienili. Ale blondynka nie chciała wierzyć w to, co mówiła jej Ania. Znała ich za dobrze, by sądzić, że byli zdolni zapomnieć. Była naiwna, ale to dawało jej siłę.

Kilka wspomnień tamtych chwil, które dają siłę, by dalej żyć. Kilka wspomnień i obrazów, które ma przed oczami za każdym razem, gdy myśli o domu.

Wydanie płyty było wielkim wydarzeniem. Mówili o tym wszędzie. W prasie, telewizji, radiu. Choć na co dzień nikt nie przyznawał się do słuchania ich muzyki, to tego dnia fanów było zatrzęsienie. Kolejki w sklepach długością przypominały te za czasów komuny, a ludzie niecierpliwili się poganiając kasjerów, bo każdy chciał już wrócić do domu i na spokojnie wgłębić się w nową dawkę energii. Blondynka przeskakiwała z nogi na nogę próbując zająć jakoś czas. Kucia mimo szczerych chęci nie była w stanie jej towarzyszyć tego dnia. Miała wizytę u lekarza, której nie mogła przełożyć, dlatego dziewczyna zerkała co chwilę na zegarek i modliła się, by wreszcie nadeszła jej kolej. Wcale nie musiałaby kupować tej płyty. David mógł jej wysłać jedną, ale wtedy jej mama dowiedziałaby się, że mają kontakt. Nie mogła aż tak ryzykować. Wolała odstać w kolejce tyle, ile trzeba i mieć pewność, że jej planom nic nie zagrozi. Gdy wreszcie zapłaciła niemal na skrzydłach poleciała do domu i zamknęła się w swoim pokoju wkładając płytę do odtwarzacza. A potem zatonęła w dźwiękach, słowach i całokształcie pozwalając, by to wszystko ją przeniosło do miejsca, za którym tęskniła każdego dnia od siedmiu już lat.


Jeszcze tylko parę chwil i znów będzie tam, gdzie od dawna chciała być.


- No panowie szykujcie się. Na dniach ruszamy w trasę. Praktycznie na samym początku zaliczymy koncert w Polsce. To dla was szansa, by zdobyć tam jeszcze więcej fanów. Powinniście być z nich dumni. Zawzięcie walczyli, byście mogli u nich wystąpić – powiedział David, gdy pojawił się popołudniu w studiu, gdzie mieli ostatnie spotkanie przed wyjazdem.
- Na to liczymy David – powiedział Bill uśmiechając się delikatnie. Nazwa państwa coś mu mówiła, ale nie był w stanie z niczym jej sobie skojarzyć. Jego brat siedział zamyślony obok i zdawało się, że żadne z wypowiedzianych przed chwilą słów do niego nie dotarło. Zawzięcie próbował sobie przypomnieć, gdzie mieszkała ciocia Taylor, by sprawdzić czy zagrają tam koncert, ale tak naprawdę nie miał pewności, że nadal tam jest. Przecież mogła się przeprowadzić.
Gdy wrócili do domu zamknął się w swoim pokoju i postanowił dokończyć pakowanie. Znając życie będzie musiał pomóc Billowi, żeby udało im się wyjechać na czas. Jeśli idzie o pakowanie to Czarny był w tym koszmarny. Najchętniej zabrałby ze sobą wszystko, choć najnormalniej w świecie nie ma na to miejsca w ich busie.


Kilka tygodni z dala od domu. Koncerty, fani, podróżowanie. Kolejne miasta, państwa do odhaczenia na liście. Co jeszcze zostało im do zdobycia? Poza marzeniami, których spełnić nie są w stanie?


-
Tak wujku słyszałam o tym... Nie wiem, czy mi się uda. Wiesz, jaka jest mama. Nie mogę jej nawet słowem wspomnieć o tym zespole, bo zaraz wyszuka ich na necie i odkryje prawdę... Spróbuję coś wykombinować, ale to naprawdę daleko... Też za Tobą tęsknie. Dam Ci znać, jak coś wymyślę. Pa.

Taylor odłożyła telefon i spojrzała smętnym wzrokiem na komputer. Tydzień temu dowiedziała się, że bliźniacy zagrają w Polsce. Niestety koncert miał odbyć się w stolicy, do której miała spory kawałek i wątpiła, że uda jej się zniknąć niezauważoną na przynajmniej dwa dni. Zwłaszcza, że koncert odbywał się w tygodniu. Nie mogła więc powiedzieć mamie, że idzie na noc do Kuci. Myślała i myślała, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Była bliska poddania się, ale jej smutki i żale musiały poczekać. Jane wróciła do domu i koniecznie chciała porozmawiać z córką. Blondynka niechętnie zeszła na dół i usiadła w swoim ulubionym fotelu spoglądając na mamę.


Jakim cudem mogła kogoś kochać i jednocześnie nienawidzić? Kochać za dane życie i nienawidzić za odebranie tego, co kochała najbardziej. Przyjaciół.

-
Właśnie się dowiedziałam w pracy, że będę musiała na początku kwietnia wyjechać na tydzień na szkolenie – powiedziała bez ogródek i zerknęła na córkę. Wiedziała, że jest już dużą dziewczynką i poradzi sobie bez niej te kilka dni. Mimo wszystko chciała mieć pewność, że Taylor rozumie powagę sytuacji.
- Kiedy dokładnie jedziesz? - zapytała niby obojętnym tonem. Choć serce chciało jej wyskoczyć z piersi ze szczęścia nie mogła tego pokazać mamie. Wiedziała, czego od niej oczekiwała. Powagi i odpowiedniego podejścia do sprawy. Inaczej gotowa była zabrać ją ze sobą. A być może właśnie nadarzyła się okazja, by odwiedzić stolicę.
- Pierwszy tydzień kwietnia. Czyli za czternaście dni. Poradzisz sobie?
- Jeśli zostawisz mi pieniądze na przeżycie to tak. Przecież wiesz, że zawsze sobie radzę.
- Wiem kochanie. Zostawię Ci tyle, ile będziesz chciała, byś nie musiała z niczego rezygnować.
- Dziękuję mamo – powiedziała Taylor i z uśmiechem na ustach wróciła do swojego pokoju. Już chciała dzwonić do Davida, ale przypomniała sobie, że mama jest w domu i może coś usłyszeć. Nie chcąc się zdradzić wystukała krótką wiadomość:


„Mama jedzie na szkolenie! Będę w Warszawie 4 kwietnia. Zaraz zarezerwuję sobie pokój w hotelu na dwa dni.”

„Hotelem się nie martw, ja wszystko załatwię. Daj mi później znać, o której będziesz na dworcu, to Cię odbiorę. Do zobaczenia.”


Blondynka odłożyła telefon na biurko i ruszyła w stronę szafy, by zobaczyć, czy będzie miała, co ze sobą zabrać na koncert. Po krótkiej chwili stwierdziła, że będzie musiała wybrać się na zakupy.
- Mamo! Muszę iść na zakupy. Dasz mi coś kasy? - zawołała jednocześnie schodząc na dół. Rodzicielka wciąż siedziała w salonie i zawzięcie notowała w swoim notesie. Machnęła tylko ręką w stronę torebki dając blondynce znać, by wzięła tyle, ile jej trzeba. Dziewczyna obsłużyła się i bez słowa wyszła z domu. W drodze do centrum napisała do Ani sms, czy nie chce jej potowarzyszyć. Na odpowiedź nie musiała czekać długo i chwilę później razem buszowały po olbrzymim poznańskim Browarze. W międzyczasie dziewczyna opowiedziała przyjaciółce, o swoim planie. I choć Kucia wciąż sceptycznie do tego podchodziła, to Tay cieszyła się, że znowu zobaczy ukochanego wujka. Sama nie wiedziała, czy chce spotkać się z chłopakami, czy woli poczekać jeszcze rok i zobaczyć się z nimi w domu. Byłoby jej trudniej przetrwać ten czas wiedząc, że oni czekają niecierpliwie na kolejne spotkanie. Choć nie mówiła o tym głośno, to czasem nachodziła ją niepewność. A jeśli oni naprawdę zapomnieli?


Czy można zapomnieć o swoim Aniele, który uczynił marzenia rzeczywistością? Czy można zapomnieć o kimś, kto dzielił z Tobą wszystko? Można, czy nie?

Choć uwielbiali grać koncerty i cieszyli się, że z każdym dniem mają coraz więcej fanów, to czasem marzyli o tym, by na jeden dzień wszyscy zapomnieli o tym, kim oni są. Jeden dzień bycia anonimowym. Choć za wszelką cenę starali się być sobą, to media na każdym kroku starały się wytknąć im sztuczność. Uważali, że wygląd Billa ma celowo przyciągać uwagę a Tom sam rozpuszcza plotki o swoich podbojach, by wszyscy mieli go za boga seksu. Nie było w tym ani krztyny prawdy, ale niewiele mogli z tym zrobić. Ludzie wierzyli w to, co chcieli wierzyć. Nikogo nie obchodziła prawda. Nikt nie chciał czytać o tym, że Bill był taki od zawsze a Tom wciąż czekał na tą właściwą dziewczynę mimo tego, że dostawał morze propozycji od fanek. W świecie, w którym teraz żyli prawda znaczyła najmniej. A że oni twardo jej bronili i z wieloma rzeczami się nie zgadzali, media próbowały na siłę szukać błędów, które popełniali. To był wyścig szczurów, w którym nie było wygranych. Tracili wszyscy bez wyjątku.

Wszystko ma swoją cenę. Nawet spełnianie marzeń. I oni doskonale o tym wiedzieli. Mieli tylko nadzieję, że wśród morza nieprzyjaznych dusz znajdą osoby, które będą znały prawdę. Przyjaciół, którzy cenią ich za to kim są. Póki co byli tylko ludzie, którym zależało na ich sławie i pieniądzach. A nie tak powinno być.

2 komentarze:

  1. już się nie mogę doczekać ich spotkania...xD oby jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Teb blog jest naprawdę świetny, strasznie mi się podoba C: Więc czy mogłabyś mnie informować o nowościach? Oto numer: 42714428. Czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń