13.11.2012

Rozdział 7

Dziękuję tym, którzy w ostatnim czasie okazali mi wsparcie.

*

Dzień koncertu był dla Taylor bardzo stresujący od samego rana. Miała mdłości, kręciło jej się w głowie i kompletnie straciła apetyt. Liczyła, że David coś na to poradzi. Nie po to tak się natrudziła, żeby teraz opuścić koncert. Gdy tylko usłyszała dźwięk świadczący o nadejściu nowej wiadomości wybiegła z łazienki i opadając na łóżko chwyciła telefon i przeczytała wiadomość.

„Jadę z chłopakami na hale. Wpadnę po Ciebie za trzy godziny. Bądź gotowa.”

Westchnęła cicho i podnosząc się z wielkiego i bardzo wygodnego łóżka wróciła do łazienki, by zacząć się przygotowywać. Musiała poświęcić naprawdę dużo czasu swoim długim, blond włosom, by wyglądały zadowalająco. To była jedna z niewielu rzeczy, którym poświęcała tak dużo uwagi. Włosy były jej dumą i wizytówką. Nie mogły wyglądać źle, być poplątane czy nie daj boże tłuste. W kwestii makijażu doszła do takiej wprawy, że mogła się malować nawet przez sen. Godziny spędzone przed lustrem na ćwiczeniu kresek na powiekach, czy podkreślaniu oczu czarną kredką opłaciły się. Teraz zajmowało jej to znaczniej mniej czasu. Na sam koniec zostawiła wybór ubrania. Spakowała dwa różne komplety ubrań, by mieć z czego wybierać. A choć wybór ten był ograniczony to i tak miała problem. Dopiero zerkając na telefon i widząc wyświetlającą się na ekranie godzinę zdecydowała się na zestaw numer dwa. Wychodząc z łazienki usłyszała pukanie do drzwi. Z uśmiechem chwyciła swoją torebkę i klucze od pokoju.

- Już myślałem, że będę musiał wieki czekać, aż się naszykujesz. Jestem pod wrażeniem – powiedział David całując siostrzenicę w czoło. - Gotowa na koncert?
- Jeśli po drodze nie zwrócę swoich wnętrzności, to tak – uśmiechnęła się blado i ruszyła za wujkiem. Aż oniemiała widząc piękną, czarną limuzynę, która czekała pod hotelem.
- Tym jedziemy na koncert?
- To wielki dzień, który wymaga odpowiednich środków.
- Dziękuję.


Czuła się, jak w bajce o kopciuszku. Miała tylko nadzieję, że jej limuzyna z wybiciem północy nie zamieni się w dynie a ona dalej pozostanie księżniczką.

Bill chodził nerwowo po garderobie. Nigdzie nie mógł znaleźć Davida, a do koncertu zostały raptem dwie godziny. Musieli ostatni raz sprawdzić odsłuch, bo za chwilę stado rozwrzeszczanych fanek wleje się na halę oczekując koncertu swoich idoli.
- Gdzie on jest? - powtarzał aż do znudzenia Czarny patrząc po wszystkich członkach zespołu. Tom siedział zamyślony w kącie i zdawał się nie zauważać desperacji w głosie brata. George coś mruczał w odpowiedzi a Gustav po prostu spał ładując baterie przed koncertem. Zrezygnowany Bill opadł na kanapę obok George'a i postanowił czekać.
- No panowie jesteście gotowi? Odsłuchy sprawdzone teraz tylko czekać aż hala się zapełni i możemy dać show – powiedział David wpadając do garderoby. By uniknąć zbędnych pytań na temat jego nieobecności postanowił zająć się samemu sprawdzeniem odsłuchu.
- Gdzie byłeś tyle czasu? - zapytał z oburzeniem Bill. Bardzo nie lubił, gdy nie wiedział, co się wokół niego dzieje.
- Miałem pewną pilną sprawę do załatwienia i postanowiłem samemu zająć się odsłuchem, by dać wam więcej czasu na relaks przed koncertem.
Bill już się więcej nie odezwał, choć było po nim widać, że wciąż coś mu nie pasuje w tym usprawiedliwieniu. Nie było jednak czasu, by się nad tym głowić. Za chwilę mieli wyjść na scenę i po raz kolejny ponieść tłum swoją muzyką. Teraz tylko to miało znaczenie. Czarny wyszedł do pomieszczenia obok, by rozgrzać głos a Tom i Georg wzięli się za ostatnie strojenie swoich gitar. Gustav, który wreszcie się obudził zaczął owijać swoje palce plastrem, by uniknąć nieprzyjemnych otarć. Lada moment wszyscy będą gotowi.

Kilkanaście minut denerwującej ciszy. Zniecierpliwienie, pojedyncze piski. A ona po prostu się wyciszyła czekając, aż jej przyjaciele znajdą się na scenie – tam, gdzie od zawsze było ich miejsce.

Stojąc na scenie i patrząc na tłum, który przyszedł tu dla nich zastanawiał się, dlaczego wciąż to robią. Niby to kochają, ale jaki to teraz ma sens? Pamiętał dzień, w którym ona odeszła. Tak wiele się wtedy zmieniło. Nagle świat stracił swój kolor i blask. Marzenia przestały mieć znaczenie. Odliczał dni do jej powrotu, choć nie znał daty. Spojrzał jeszcze raz po tłumie i przez chwilę wydawało mu się, że widzi blask jej pięknych oczu, jednak gdy spojrzał jeszcze raz w to samo miejsce nie dostrzegł jej. Może tylko mu się wydawało?

Jak oszukać wyobraźnie, gdy serce przez łzy widzi prawdę?

To było, jak sen – widzieć ich na scenie uśmiechniętych i spełnionych. Obserwowała czujnie bliźniaków chcąc zapamiętać, jak najwięcej. Przez chwilę zdawało jej się, że Tom patrzy wprost na nią, więc szybko zmieniła swoje miejsce, by przypadkiem jej nie dojrzał. Choć wątpiła, że z tej odległości mógł ją rozpoznać, to wolała nie ryzykować. Resztę koncertu obejrzała stojąc z boku. Gdy nadszedł czas na ostatnią piosenkę David podszedł do niej i wytłumaczył, jak ma się wydostać z hali do limuzyny, która na nią czeka. Wskazał przy tym dość młodego, rosłego ochroniarza, który miał jej pomóc. Uśmiechnęła się do niego delikatnie a potem całą uwagę skupiła na ostatnim utworze. Nie chciało jej się wierzyć, że będzie musiała czekać jeszcze rok, by móc znowu ich zobaczyć.

Kłody pod nogami i promyk nadziei. Czy starczy jej sił, by wciąż czekać?

Pożegnanie z Davidem i powrót do szarej rzeczywistości wcale nie był taki prosty. A mimo to nie potrafiła żałować tego, że tam pojechała. Teraz pozostało jej tylko poczekać piętnaście miesięcy, spakować walizki i wrócić do domu.
Zastanawiała się, czy wiele się tam zmieniło. Niektóre wspomnienia przysłoniła mgła, inne nieco się rozmazały. Jednak siedem lat to bardzo długo a umysł dziecka choć chłonny to nie zawsze odzwierciedla rzeczywistość. Czy nie rozczaruje jej to, co ujrzy, gdy wysiądzie z samochodu wujka? Jak będzie wyglądać jej pierwsze spotkanie po latach z bliźniakami? Miała w głowie kilka scenariuszy, ale żaden nie wydawał się wystarczająco dobry.


Wierzyła, że w końcu nadejdzie dzień, w którym spełnią się jej sny.

- Musisz mi opowiedzieć, jak było – zawołała Kucia, gdy tylko spotkały się w poniedziałek w szkole. - Cały weekend próbowałam się do Ciebie dodzwonić. Czemu nie odbierałaś?
- Wybacz, musiałam sobie parę rzeczy poukładać – powiedziała Taylor i uśmiechnęła się przepraszająco. Ania tylko westchnęła i postanowiła odpuścić. Gdy blondynka będzie gotowa, to sama wszystko powie. A tymczasem musiały iść na lekcje, które dzisiaj ciągnęły się, jak nigdy. A może ona wcześniej tego po prostu nie zauważała? Jak wiele rzeczy jej umknęło, gdy zamknięta w sobie czekała na przyjaciół, którzy ociągali się z realizacją marzeń? A jeśli już nigdy nie będzie miała szansy przeżyć tego, co po prostu ją minęło? I nagle zaczęła się bać. Tyle lat uparcie wierzyła w przyjaźń, choć nie miała pewności, że ona wciąż między nimi istniała. I nie miała szansy się o tym przekonać, póki nie wróci do Niemiec. A to oznaczało jeszcze kilkanaście miesięcy zawieszenia między fikcją wytworzoną przez wspomnienia a brutalną rzeczywistością, której brakowało kolorów.


Chwile są ulotne. Jeśli pozwolimy im umknąć już nigdy ich nie dogonimy.

6 komentarzy:

  1. jak zawsze świetne... tylko brakuje mi lepszego, szerszego opisu koncertu... myślałam że coś się tam zdarzy... a teraz 15 miesięcy nic? czekam na rozwój sytuacji...;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh na koncercie nie miało prawa nic się zdarzyć a najlepsze dopiero przed nami :)

      Usuń
  2. Najlepsze przed nami, powiadasz? ;> To ja już jestem ciekawa :D ale naprawde nie da sie zmienić tego tła? Cięzko się czyta ;c No ale kit. Czekam na nexta i pozdrawiam! C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę machnąć większe literki :)
      No ja sama czekam na to, co wyobraźnia mi podsunie pod nos xD

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Informuję, iż na Erze Krytyki pojawiła się odmowa oceny Twojego bloga z numerem 284.

    OdpowiedzUsuń